„Wszystkie błędy w opowiadaniu są celowe i zaplanowane”.
Pewnego razu była sobie dziewczynka o imieniu Baśka, która bardzo lubiła konie.
Był miły pogodny dzień i Baśka jak zwykle szła rano do stodoły, w której czekał na nią najlepszy pod słońcem suuuper wujjooo Stacho! Dziewczynka bardzo się cieszyła z tego dnia, ponieważ sssssuuuuuuuuuuuper wujko Staszko kupił dla Baśki nowego kunia.
Basia go bardzo polubiła, ale niestety on jej nie… Nazwała kunia … = Zdrójko. Zdrójko nie polubił Bachy, więc kopnął ją tak mocno , że Bacha wyleciała za stodołę… Wujo Stacho był przerażony tak, że zamiast pomóc Baśce schował się w kurniku. Bacha Wuja Stacha zbudziła się następnego dnia. Niestety, tak mocno oberwała, że aż o wszystkim zapomniała… I tak jak każdego wesołego dnia Bacha wstała i szła do kunia do stodoły.
Gdy weszła to zobaczyła menela wrytego w siano, pomyślała, że to jakiś tam pijok, który chciał się przespać w sianku, bo przecież tylko w zagrodzie kiepskich u Basi było najczystsze sianko.
Więc rozradowana Bacha poszła do wuja Stacha. Nie mogła go znaleźć, pomyślała, więc skoro Stacho poszedł w siną dal to i ona będzie miała czas dla siebie.
Poszła Baśka do sklepu.
Spotkała tam swą najlepszą koleżankę Dysię, która najwyraźniej nie miała humoru. Ciągle tylko narzekała, a to, że jajka zbiła, że nie miała nic na śniadanie, że kura jej oko podrapała i takie tam. Po prostu miała Dysia dzień zły. Innym słowy bułeczka się nie upiekła.
Gdy Basia przyszła wuj Stacho akurat się zbudził jak ona mówi z zimowego snu, ale nie pytała się o szczegóły.
I tak nie pamiętała nic, co zeszłego dnia się stało. Stacho też się nie odzywał. Po cóż tu mówić coś, co i tak nie przyniosło zysku ani szczęścia – powtarzał wujko. Wszyscy o tym zapomnieli.
W stodole…
-Basiu podaj mi siodło na kunia! – mówił wujo.
Baśka podała. Cały czas jakby jej coś w głowie siedziało, gdy patrzyła na tego Zdrójka, tak jakby o czymś złym zapomniała.
– Wuju, powiedz mi no, czy coś zeszłego dnia się wydarzyło? Coś złego?
– Eee, tam… – Odparł wuj.
Niestety… tym razem Basia wyleciała po za podwóreczko czyli zagrodę Kiepskich.
No, a wuj pomyślał, że za nim do niej podbiegnie to w tej chwili skoczył by na browara?
– To duża dziewczyna, poradzi sobie… – jak powiedział, tak zrobił… i odszedł do baru.
Ta sytuacja powtarzała się prawie co dziennie. W końcu przyszła pora na sprzedanie Zdroja. Więc zakupiono Kaczora m.in. „Przywódcę stada kaczek”.
Lista rozdziałów :
One thought on “Po wiejskiej stronie życia – rozdział 1”