N7poet Opowiadania Po wiejskiej stronie życia – rozdział 4

Po wiejskiej stronie życia – rozdział 4

Dziewczynki planują poszukiwania wujka.

-Ja tylko musze iść po pucak (plecak). Jak chcesz to choć ze mną – powiedziała Dysia do Basi.

-Dobrze idę z tobą – odpowiedziała Basia.

I obydwie poszły do zagrody Dzikich Wieśniów. Gdy dotarły na miejsce Basia czekała na Dysię przed jej chatką. Nagle…

-Co ty tu robisz!? – wykrzyknął jeden z mieszkańców zagrody.

Basia z Dysią były bardzo bliskimi sobie koleżankami. Niestety nie znały wszystkich z rodzin.

-Dziołcha jedna przyszła mi kury kraść! Jak tak można! Będziesz pasać indyki! Armatę trzeba wystrzelić! – wykrzyknął, a raczej wykrzyknęła bo to była kobieta.

Po tym wszystkim Basia znieruchomiała. Nie zdążyła się obejrzeć, gdy ta pani do niej zaczęła biec z wałkiem w ręku i po drodze wykrzykiwać jeszcze jakieś przezwiska, lecz Basia nie mogła ich zrozumieć. Może przez chwile myślała, że ona żartuje, ale jednak nie wyglądało to na żart. Basia ruszyła w noga, a ta babcia z wałkiem za nią dopóki Basia nie uciekła za zagrodę. Zatrzymała się, już było po wszystkim. Biedna, zdyszana Bacha, nic w tym nie rozumiała, co ona jej zrobiła?

-Teraz się nie dziwię, że ta zagroda nosi tytuł „dzikich” wieśniów – mówiła sama do siebie.

Minęło piętnaście minut, a Dysi nie było.

-Może ta pani ją palnęła wółkiem? – pytała sama siebie.

Minęło trzydzieści minut i cisza… W końcu Baśka wzięła się w garść i ruszyła w drogę.

Na miejscu…

Basia błądziła w polach, krzyczała, wołała wujaszka, a jego nie było. Gdy nagle zobaczyła pod wielkim dębem taką jakby chatę, która bardzo przykuła jej wzrok. Podeszła do niej; nie mogła wierzyć oczom. Zobaczyła tam Stacha! Tak, to był wuj Stacho!

-Wujku! Wujku! To ty? – krzyczała.

Podbiegła przez samą dziurę*. (to była chatka z roślin, bez drzwi).

-Oh, Basia? – spytał Stach.

-Tak wujku, to ja !

-Nie, nie chodziło mi o to tylko po prostu się zdziwiłem, że ty żyjesz?!

-Ależ oczywiście jestem cała i zdrowa! To ja Barbara!

-Czemu mi nie pomogłeś? – pytała z pretensją dziołcha.

-Bylem tak przerażony, ze musiałem uciec – odpowiedział wuj.

-Mogło mi się coś złego stać! – wykrzyknęła dziewczynka.

-Oh, Bacho kaczka nie jest aż taka groźna. Przynajmniej dobrze, że mi się nic nie stało – odetchnął z ulga wujaszek.

Był wieczór. Basia opowiedziała wujowi co ją spotkało w zagrodzie Wieśniów. Przyszli do domu i zjedli kaczorka. Nagle ku zdziwieniu Basi przyszła jej przyjaciółka.

-O! Dysia gdzież ty była?!

-Przepraszam cię Baśko po prostu musiałam się spakować i jeszcze ta moja babcia… Przerwała jej Baśka.

-Twoja babcia? Czy to ona mnie prawie zabiła? -Tak, to jest moja prababcia. Żyła jeszcze w czasie Wojny Światowej. Nie może zrozumieć, że te czasy się już skończyły, i że nie ma Niemców ani złodziei, którzy napadają na gospodarstwa innych.

-Rozumiem już to wszystko. Będę uważała. Choć, napijesz się czegoś ? – zapytała dziewczynka.

-Tak, chętnie Basiu! I wszyscy spędzili mile czas do wieczora. Jednak nie zapowiadał się dobrze dzień następny, ponieważ prababcia bardzo przeżyła ten „napad” i ostrożnie czyhała na to co się dzieje u sąsiadów… .

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Powiązane posty